W ramach wracania do regularnych i opisanych degustacji nabyłem dziś piwo z nieco niższej półki. Wracałem z pracy i w zupełnie innym celu zahaczyłem o Carrefour Express, a etykietka po prostu rzuciła mi się w oczy. Pamiętałem to piwo z jednej imprezy firmowej i nie wspominałem specjalnie wybitnie, więc postanowiłem sprawdzić, czy te mgliste wspomnienia przekładają się jakoś na rzeczywistość.
"Admiral Lord Viscount Nelson" z browaru Krajan mimo sugestywnej nazwy nie zawiera chmielu Nelson Sauvin. Ma być klasycznym India Pale Ale na chmielach polskich (Sybilla, Marynka, Lubelski) i jednym niemieckim (Perle). Etykietka w pomarańczowo-niebieskich tonacjach, 14,1% ekstraktu, 6% mocy, brak informacji o IBU. Nieco mylące hasło "piwo powstało na potrzeby wielomiesięcznej podróży z Wielkiej Brytanii do Indii" - piwo w ogóle? To konkretne piwo? Bo że styl to ja akurat wiem, ale przeciętny piwożłop mający pierwszy kontakt z IPA - już niekoniecznie. Przepraszam, mam lekkiego fioła na punkcie treści etykietek (podobnie jak typografii, o czym się pewnie za jakiś czas przekonacie).
Po otwarciu wita mnie specyficzny zapach, który jakoś nie kojarzy mi się z polskimi chmielami, za to nasuwa lekkie skojarzenia z Nelson Sauvin APA od Birbanta (minus tamten swąd palonej izolacji). Po chwili przypominam sobie, że coś podobnego czułem w Freddie English IPA od Wąsosza. Trudno mi ten zapach jakoś konkretnie opisać, ale w moim piwnym notatniku najczęściej oznaczam go gdzieś między ziołowym, kwiatowym, a nieokreślonym "chmielowym". Nie jest zbyt intensywny, co mnie w sumie dziwi, ale za to lekko słodkawy.
Po nalaniu piwo jest ciemnozłote, klarowne, z cienką warstewką piany. Zapach nie wzmaga się specjalnie. Pierwszy łyk przelewa się przez usta bardzo lekko, wręcz cienko, bez treści. Lekka słodycz, do tego zaskakująco słaba goryczka. Na podniebieniu znów te nuty nieokreślonej chmielowości z lekko "błotnym", jakby stęchłym charakterem, a po chwili przebija bardzo wyraźna metaliczność. Piwo nie pozostawia jakichś konkretnych posmaków poza metalem i "błotem", goryczka również się nie utrzymuje, natomiast po jakimś czasie czuję wyraźne ciepło na tylnej ścianie gardła - wychodzący z piwa, ale wcześniej doskonale zamaskowany alkohol.
Chciałbym, naprawdę chciałbym wystawić browarowi Krajan dobrą ocenę. Chociażby za dobre chęci. Niestety, Admirał Lord Wicehrabia Nelson, Książę Brontu, Baron Nilu, mimo bombastycznych obietnic ("Anglia Oczekuje, Że Każdy Mąż Dopełni Swego Obowiązku" - też na etykiecie) zawiódł mnie na całej linii. Tak mizerne nachmielenie i absolutny brak treści nadają się do żeglugi po błotnistym jeziorku, być może, ale na pewno nie do Indii.
Trafalgar, panie, Trafalgar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz