Strona Piwnego Miśka na FB nie jest specjalnie przeładowana
treścią i lajkami, dlatego poczułem się miło zaskoczony, gdy w skrzynce
znalazłem zaproszenie do Multitap Bla Bla na dwie imprezy. W Bla Bla bywałem
kiedyś rzadko, ale regularnie, ze względu na bardzo przytulny klimat i dobrą
kawę. Od kilku lat jest mi jednak mocno nie po drodze, przez co przegapiłem
chwilę, gdy zamontowali krany i zaczęli serwować porządne piwo. Teraz mam
nadzieję nieco nadrobić zaległości.
Pierwszą okazją była wczorajsza premiera dwóch piw browaru Ninkasi.
Dotarłem dobrze przed czasem, ale też dobrze spragniony, więc na start
postanowiłem spróbować czegoś lżejszego wagowo. Litovel Miodowy wydał mi się
dobrym wyborem. Razem z piwem dostałem kartkę z zadaniem matematycznym, podobno konkursowym.
Litovel okazał się być przyzwoitym, słodkim, bardzo pijalnym
piwem. Nie mogę powiedzieć, żeby czarował czymkolwiek – w sumie to typowy jasny
lager, tylko osłodzony miodem – ale wszystkie jego przeciętne cechy po
połączeniu w całość dają bardzo pozytywny rezultat. To jedno z tych piw,
których się nie rozkłada na czynniki pierwsze i przy których należy pamiętać o
zupełnie innym punkcie odniesienia. Wielu piwnych rewolucjonistów w szale
poszukiwań coraz bardziej ekstremalnych smaków zapomina, że smakowy lager może być
całkiem przyjemnym napitkiem, tak samo jak kundelek jest często psem
sympatyczniejszym i wierniejszym od wyfiokowanego pudla. W tym kontekście, trzy pazury i
zadowolone sapnięcie Miśka – wieczór rozpoczął się fajnie.
Dygresja na temat samego lokalu. Muszę przyznać, przez ostatnie lata rzadko
wypełzałem na miasto i ilekroć wychodzę gdzieś na piwo, nieodmiennie cierpię z
powodu ludzkiego gwaru. Bla Bla, jak wspomniałem, to lokal dość kameralny –
kanapy przytulone do siebie plecami, mniej niż dziesięć stolików na parterze,
do tego antresola. W połączeniu z lokalizacją (tyły Hotelu Forum, przepraszam,
Novotelu) sprawia to, że w czwartkowy wieczór ludzi było akurat w sam raz,
żebym czuł się niekomfortowo. Ale po wzięciu poprawki na fakt, że zwykle wolny czas spędzam w domu – sądzę, że większość bywalców tego typu lokali
będzie w swoim żywiole. Muzyka leci nienachalnie w tle, telewizor na ścianie
wyświetla rzeczy niekoniecznie dla fanów piłki nożnej. Jest miło.
Pierwsza premierówka Ninkasi – Scottish Export No.9.C –
okazała się mało wybitna. Piwo o kolorze ciemnego bursztynu, którego pierwszą i
jedyną wyrazistą cechą był smak kojarzący mi się deserem karmelowo-śmietankowym,
z leciutką nutką wanilii… tyle tylko, że bez jakiejkolwiek słodyczy. Goryczka
wyraźna, ale nie wyrazista. Jeśli w tle przewinęły się jakieś bogatsze smaki,
to raczej ich nie wyczułem. Do piwa dostałem koreczki z łososia i winogrona,
które zdecydowanie wzbogaciły doznania, ale jeśli mam być szczery – to raczej
piwo akcentowało smak przekąski, niż odwrotnie. Ostatecznie Ninkasi No.9.C
dostaje ode mnie ocenę 2,5/5, jako piwo dość pijalne, ale raczej pod dobrze
dopasowaną zagryzkę. Może kupię je, jeśli będę robił sushi, bo rzeczywiście
dobrze wchodzi z łososiem, ale równie dobrze zadowolę się czymś innym.
Drugą premierą tego wieczora był Vanilla Robust Porter,
czyli No.12.B. I rzeczywiście, dominującą nutą jest wanilia – zarówno pierwszy
niuch, jak i pierwszy łyk są jej pełne. Pod wanilią kryje się czekolada z
kawałkami karmelu, ale znów praktycznie bez śladu słodyczy. Goryczka niewielka,
raczej nie chmielowa, a gdzieś pod koniec szklanki wyczułem owocowe
nuty, których nie mogłem dokładnie zidentyfikować. Brak trwałych posmaków piwa
– na szczęście dostałem do niego ciastko owsiane, które znów bardzo wzbogaciło
doświadczenie. Dwa pazury i nieufne
parsknięcie, czyli 2,5/5. Jeśli mógłbym nabyć to piwo w umiarkowanej cenie, aby
przepijać nim posiadówę przy ciastkach i luźnych tematach, to byłoby OK.
Umiarkowanej, czyli o jakieś 10-20% niższej, niż moi faworyci.
Specjaliści zapewne zaczęliby wsmakowywać się i szukać, czy
Ninkasi zgodnie z dotychczasową opinią daje masłem, przepraszam, diacetylem. Nie jestem specjalistą.
Zakładam, że śmietankowe posmaki obu piw mogły być częścią koncepcji – niestety, kompletnie do mnie nie przemawiającej. Oba piwa po prostu nie oferują mi
dość, abym mógł je potraktować jako wielkie odkrycie. Idziecie w dobrą stronę,
Ninkasi, ale pracujcie dalej.
Muszę jednak przyznać, że jedna rzecz mnie
pociesza. Browar Ninkasi obecnie produkuje swoje piwo w browarze Astravo na
Litwie; znam piwa, które Astravo produkuje pod swoją marką, i zawsze nieco
zniechęcała mnie pewna zawarta w nich nuta, którą w swoim własnym odbiorze określałem jako
„azjatyckie ciasteczka fasolowe”. Nowe piwa Ninkasi tych fasolowych nut nie
mają.
Aby nie kończyć wieczora na smutno, pozwoliłem sobie na małą
ekstrawagancję. Od jakiegoś czasu chciałem spróbować W Malinowym Chruśniaku,
malinowego sour ale od Bazyliszka – a w Bla Bla jeszcze go trochę zostało. Co prawda zima średnio pasuje do kwaśnego
piwa, ale pokusa była nie do odparcia.
Muszę przyznać, że na pierwszy niuch zwątpiłem w słuszność
mojej decyzji, bo poczułem nieco płaską nutkę octu i sfermentowanych owoców. Na
szczęście pierwszy łyk rozwiał moje wątpliwości. Piwo okazało się kwaskowe, ale
nie przekwaszone. Brak słodkich nut, bardzo stonowana goryczka. W smaku
utrzymały się delikatne tony nieco skisłych malin, chyba poczułem też kwiaty; w efekcie „Chruśniak” okazał się bardzo lekki i orzeźwiający. Mam nadzieję, że kiedy
nadejdzie lato, browar wypuści świeżą warkę. I mam nadzieję, że nie obrażą się,
jeśli zaprawię wtedy ich piwo kroplą domowego syropu z malin – bo naprawdę
przydałoby się więcej owoców i troszkę słodyczy. Wtedy będzie to idealne piwo
na letnie robótki ręczne na balkonie, wypoczynek nad wodą czy piknik w lesie.
Na więcej, niż obecne 3/5.
Podsumowując – miło było wrócić do Bla Bla, jeszcze milej
wypić trochę fajnego piwa, gawędząc z przesympatyczną barmanką. Browar Ninkasi
ma potencjał, ale musi trochę doszlifować obecne piwa, zamiast mnożyć nowe
byty. A ja muszę zaplanować sobie budżetowo i czasowo sobotni wieczór, bo w
Bla Bla na krany wchodzi Widawa, a w Jednej Trzeciej szykuje się premiera
nowego Peruna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz