niedziela, 14 czerwca 2015

Smoked Stout (domowe z Tarchomina)

Oj, dawno się tu nie produkowałem. Winne było najpierw wiosenne zmęczenie, potem trudna sytuacja finansowo-zawodowa. Jak pisałem na moim drugim blogu, rozstałem się z moim pracodawcą, dzięki któremu rozwijałem swoją piwną pasję przez poprzednie półtora roku. Minęło sześć tygodni... i znów stoję za tym samym barem. Co mogłem zrobić, skoro stali klienci zaczepiali mnie na ulicy i pytali, kiedy wrócę? :D

Jeden z moich klientów, piwowar domowy, poczęstował mnie dziś dwoma stoutami swojej produkcji - Smoked RISem i Smoked Stoutem. RIS powędrował do szafki, gdzie poczeka na bardziej eleganckie wypicie, natomiast Smoked Stout (11 Plato) wylądował w szkle już dziś.
Piękny, smoliście czarny kolor z ciemnobeżową pianą. Prezentuje się świetnie.
W zapachu utrzymała się lekka nutka dymu, chociaż dominuje mieszanka owoców z palonością i odrobiną słodkiej czekolady. Hmmm, grillowane owoce? W pierwszym łyku o podniebienie uderzają owoce, potem intensywna, kwaskowa palona gorycz. Wędzenie praktycznie niewyczuwalne w smaku - może to kwestia wieku? Stout odleżał swoje od listopada zeszłego roku. Nieco dymne, ale raczej palone niż wędzone nuty pełzają gdzieś za podniebieniem, a korzeń języka lekko drętwieje od cierpkiej goryczy, co - zaskakująco - wcale nie zmniejsza ochoty na kolejnego łyka. Do tego smak i aromat są niesamowicie bogate, pełne różnych odcieni, a piwo przelewa się w ustach treściwie, bez śladu wodnistości... i to wszystko przy 11 stopniach Plato.
Wow.
Cztery pazury i wielka niedźwiedzia radość.

Cudownie jest wrócić do domu, o ile pracę można nazwać w ten sposób ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz