wtorek, 2 lutego 2016

Ależ ojcze, to nie jest Weizenbock.

Właśnie przyłapałem się na tym, że ostatnią recenzję na Facebooku napisałem tydzień temu, a na blogu nie było mnie od pół roku. Niefajnie. Próbuję sobie to usprawiedliwiać nadmiarem obowiązków, ale prawda jest taka, że zwykle po całym dniu mam ochotę usiąść i wypić coś kompletnie bezrefleksyjnie. Tym razem trafiła jednak w moje łapy nowość, a nowość oznacza, że trzeba przynajmniej kilka słów nastukać na klawiaturze. Zwłaszcza, gdy jest to równocześnie kontynuacja serii.

Mowa o Ce n'est pas IPA Bruin od Pinty - ciemnej, zimowej wersji ich bière de garde. Na etykietce zapowiadają się: 18 Plato, 7,5% alkoholu, 29 IBU na chmielach z Francji, Niemiec i USA, a także znaki rozpoznawcze serii - mąka kasztanowa, owoce mirtu i skórka słodkiej pomarańczy.

Spod kapsla wita mnie zapach lekko drożdżowy, kwaskowy, ciemnymi nutami. Przy nalewaniu ujawnia się brązowy kolor (pod światło ciemnobursztynowy) z kremowobiałą, szybko opadającą pianą. W szkle nasilają się aromaty drożdżowe i coś jak Weizenbock.
Pierwszy łyk. W ustach raczej kwaskowe, wyraźnie alkoholowe, z owocowo-cytrusowym posmakiem. Rozumiem, że ekstrakt, moc i zima (i sam w związku z tym ostatnio piję głównie portery bałtyckie), ale jednak ta alkoholowość mnie zniechęca. Za mocno podpieka w gardle, za mało jest zabudowana innymi smakami. Dopiero gdzieś za nią przemykają się wspomniane owoce, skórka spieczonego chleba oraz przyprawowość nasuwająca skojarzenia z piwami belgijskimi. A może po prostu z mocną, ciemną pszenicą? Tylko bez treściwości pszenicy (bo tej nie ma w składzie). Z czasem alkohol nieco mięknie, ale pozostaje wyraźny, przetykany cierpkością. Najciekawiej dzieje się nie w głównym smaku, tylko głęboko w tle.

Niedźwiedzi werdykt: nie jest to piwo złe, ale też niczym nie podbija mojego serca. Warto go spróbować raz, na świeżo, jako nowości. I może jeszcze kiedyś, o ile zostanie wypuszczone po raz drugi. Gdyby jednak moje gusta kształtowały rynek piwa w Polsce, to przepis ciemnej "Senepy" powinien albo zostać poważnie dopracowany, albo pójść do archiwum z pieczątką "tym razem nie wyszło".

A wy? Próbowaliście? Smakowało?

P.S. Planuję wrócić do bardziej systematycznego pisania. Dużo się dzieje, dajcie mi złapać rytm. Do wiosny się wybudzę, jak to misiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz